poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Meldunek nr 60

Niedziela była piękna, wyszliśmy z Tjotta. Żeglując na genule relaksowaliśmy się żeglugą i pięknymi widokami. Było tak dobrze, że musiało się coś zdarzyć!
Formuła kończąca każde info kpt. wyraża obawę żeglarzy przed nieprzewidywalnymi siłami morza i pokorę wobec tego, co się morze zdarzyć. Nadmierna pewność  do tego, co zamierza się osiągnąć, budzi gniew Neptuna i prowadzi często do skutków odwrotnych. Nadmierne zadowolenie załogi może się też nie podobać.
Po 22 Mm żeglugi postanowiono zrobić zupę rybną z obfitości ostatniego połowu i spokojnie ją skonsumować na kotwicy. Weszliśmy do zatoczki Salterneset z głębokościami odpowiednimi do kotwiczenia. I tam, w trakcie zanurzania kotwicy, zawiodły oznaczenia na łańcuchu i zabezpieczenie w komorze. Cały łańcuch wraz z kotwicą główną (15 kg) poszedł na dno (10-13 m). Zostaliśmy bez hamulca głównego!
Podjęta akcja odzyskania utraconego wyposażenie pod 2 godz powiodła się! Zaczepiliśmy łańcuch pazurem kotwicy zapasowej i po 2 h walki z użyciem siły fizycznej Jasia (dobrze, że kumuluje energię) udało się cały bałagan wyciągnąć na pokład i sklarować.
Stanęliśmy bezpiecznie na kotwicy i po wymianie butli gazowej (nieszczęścia chodzą parami) wreszcie siedliśmy do zupy. W tych ciężkich chwilach kpt. prosił o pomoc Bożą. W kategoriach wydarzeń - zdarzyło się nieszczęście i cud!
Ale co nas jeszcze spotka, tego nikt nie wie.
Ahoj!

//kpt. Jacek Jettmar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz